Kontynuując wątek nielegalnego pozbywania się śmieci należy pamiętać o bardzo popularnym w naszym kraju (niestety) procederze wyrzucania odpadów do lasu. I o ile powiedzmy, że wywóz skoszonej trawy czy liści nie stanowi większego zagrożenia, o tyle opony, lodówki czy nawet baterie i słoiki stanowią duże zagrożenie tak dla nas, jak i dla środowiska.
Wydawać by się mogło, że z roku na rok świadomość społeczeństwa w sprawie dbania o przyrodę jest coraz większa. Organizowane są przecież kursy, szkolenia, pogadanki w szkołach. Plakaty na ulicy przypominają, by dbać o naszą Matkę Ziemię. Radio, telewizja i internet też dorzucają swoje trzy grosze. Ale co z tego, jak na całym świecie, nie tylko w Polsce, powstaje coraz więcej dzikich wysypisk śmieci. Bo co? Bo jak inni to robią, to ja też mogę? Bo oszczędzę na wywozie śmieci? Jest to bardzo krótkowzroczne myślenie. Należy pamiętać, że nie jesteśmy sami na świecie. Wokół nas są rośliny, zwierzęta, grzyby, bakterie, no i inni ludzie. To, że stertę opon wyrzucę głęboko w chaszczach nie oznacza, że nikomu krzywdy nie zrobię. Wręcz przeciwnie. Wyrządzam olbrzymią krzywdę okolicznym zwierzętom, roślinom, glebie i wodzie. No i sobie samej.
Problem można podzielić na 2 kategorie: pozbywanie się śmieci hurtem, na przykład przywożenie samochodem i wyrzucanie worów pełnych odpadów oraz śmieci pozostawione przez „turystów”. Jakoś nigdy nie mogłam zrozumieć, dlaczego ludziom łatwiej wnieść do lasu takie 5 litrów płynu, a tak ciężko z niego zabrać puste już butelki czy puszki…
Warto przytoczyć i podkreślić problem czasu rozkładu poszczególnych śmieci, a także ich szkodliwości. Niektórzy mogą powiedzieć, że wyrzucają tylko materiał rozkładający się stosunkowo szybko. Papier, odpadki biodegradowalne. Nawet jeśli, to ten papier często jest mniej lub bardziej zadrukowany. Tusz jest toksyczny, więc jeśli na przykład jakieś zwierze połaszczy się na niego zimą, kiedy nie ma innego jedzenia, może się ciężko rozchorować ze śmiercią od zatrucia włącznie. Co więcej, bardzo często taka makulatura zapakowana jest w plastikowe worki, które już tak szybko się nie rozkładają.
szkło – rozkłada się około 4 000 lat. Nie zawiera toksycznych substancji, ale zagraża otoczeniu na inne sposoby. Może działać na zasadzie soczewki i skupiając promienie słoneczne spowodować pożar. Potłuczone szkło może ranić przebiegające zwierzęta. I ludzi. Nieraz miło usiąść w lesie latem na kocyku, bez obuwia i słuchać śpiewu ptaków. Albo przejść się gołą stopą po mięciutkim mchu. A dzieci, to wręcz biegają po całej okolicy na boso! Taki odłamek może szybko zmienić przyjemne popołudnie w szybką podróż do szpitala. A to są naprawdę paskudne rozcięcia.
papier – rozkłada się 3-5 miesiące, a więc dość szybko. Zagrożenie stanowi, wyżej już wymieniony tusz skażający glebę i później spłukiwany do okolicznego zbiornika wodnego czy strumienia.
plastik – może rozkładać się do 1 000 lat. Składa się z różnych, nieraz toksycznych substancji. Wiele razy zdarzało się, że znajdowano kawałki plastiku w żołądkach padłych zwierząt, zwłaszcza morskich, co często było główną przyczyną ich śmierci. A warto tu przypomnieć, iż produkty plastikowe są lekkie, unoszą się na wodzie, a więc przy większych opadach deszczu mogą zostać spłukane dalej do jakiejś rzeki i dalej do morza.
papierosy – tak beztrosko wyrzucane przez palaczy, rozkładają się przez około 5 lat, uwalniając w tym czasie do gleby i wody mnóstwo toksycznych substancji, takich jak smoła, ołów czy arsen.
metal – w zależności od wielkości i zawartości aluminium, metalowe przedmioty rozkładają się od 10 do 100 lat. Bardzo często całkowity rozkład nigdy nie następuje. Co do zagrożeń, to są one dość podobne, jak przy szkle: porzucona puszka po konserwie, nadgryziona zębem czasu i mocno już zardzewiała bardzo łatwo może zranić przebiegające zwierzęta i wypoczywających w okolicy ludzi. Tu też rana nie należy do najczystszych…
owoce i warzywa – czyli standardowe odpadki biodegradowalne, wbrew pozorom potrzebują aż od 3 do nawet 12 miesięcy, aby się całkowicie rozłożyć. Nie stanowią na szczęście zagrożenia i są najmniejszym problemem na tej liście.
guma do żucia – jej rozkład trwa około 5 lat. Bezmyślnie wypluta gdzieś w bok między drzewa może okazać się śmiertelna dla zwierzęcia, które zwabione ciekawym, może smacznym zapachem skusi się, po czym udusi się próbując ją połknąć.
baterie i akumulatory – czas ich rozkładu będzie zależny od ich budowy, jednakże można przyjąć, że proste baterie, składające się z metali, będą rozkładać się tak, jak metale (do około 100 lat, ale najpewniej niecałkowicie), a akumulatory, dodatkowo będące obudowane plastikiem, kolejne 900 lat. Są to najbardziej szkodliwe i toksyczne przedmioty, jakie lądują na dzikich wysypiskach. Te malutkie bateryjki, jakie mamy w zegarkach mogą skazić 400 litrów (!) wody. Natomiast standardowy paluszek rzucony na ziemię zanieczyszcza 1m³ gleby. Uwalniane są substancje takie jak: kadm, kobalt, nikiel, rtęć czy ołów. Należy przypomnieć, iż są to substancje mocno toksyczne, powodujące wiele chorób w tym raka.
Na koniec należy przypomnieć o karach za takie zachowanie. Aktualnie za podrzucanie śmieci do lasu grozi grzywna wysokości 5 tys. złotych, za wjazd do lasu samochodem z tymi śmieciami kolejne 5 tys. Dodatkowo, w niektórych przypadkach można otrzymać wyrok 5 lat pozbawienia wolności. Czy warto więc zachowywać się, jak ostatni burak? Nie lepiej wyrzucać śmieci tam, gdzie ich miejsce? Chronimy wtedy siebie i przyrodę, a także swój portfel i wolność.
Powyższy artykuł oparłam o kilka witryn internetowych z dostępem 8.11.2021 r. i są to: